III LB

Dowcipy




Strona główna > Dowcipy

BUZIACZKI DLA WSZYSTKICH UCZNIÓW:]]************

Uczeń stoi przed tablicą, rozwiązuje zadanie, ale strasznie sie męczy. Za bardzo mu to nie idzie, wiec co chwile pluje w ręce i wciera śline we włosy. Nauczycielka patrzy ze zdziwieniem i pyta go:
 - Boguś! Dlaczego na Boga wcierasz śline we włosy?
 - Wczoraj słyszałem jak mamusia mówiła tatusiowi... pośliń główke, zobaczysz, że od razu pójdzie Ci lepiej....

                                         * * *  * * *

Aula. Wykłady prowadzi już starszy wiekiem profesor. W pewnym momencie zwraca się do studentów:
- Za moich czasów nieobecność na zajęciach usprawiedliwiona była w dwóch przypadkach:
po pierwsze - kiedy umarł ktoś bliski z rodziny, po drugie - choroba udokumentowana zwolnieniem lekarskim.
Z końca sali dobiega komentarz:
- Panie profesorze, a jeżeli ktoś jest skrajnie wyczerpany seksem? Cała sala wybucha śmiechem, a profesor po krótkim zastanowieniu odpowiada:
- W twoim wypadku - możesz po prostu pisać drugą ręką.

                                         * * *  * * *

W szole nauczycielka zadaje dzieciom pytanie:
-Kim chciałybyście być w przyszłosci?
-Ja chce być handlowcem - odpowiada Michał.
-A co robi handlowiec?
-Sprzedaje towary.
-Dobrze. A Ty, Małgosiu?
-Ja chcę być pielegniarką, bo ona opiekuje sie chorymi ludźmi.
-Ja chce być stewardessą, bo ona lata po całym świecie - mówi Ania.
-Ja chcę być kucharzem, bo on gotuje pyszne jedzenie - mówi andrzejek.
-A Ty Jasiu, kim chcesz być? - pyta nauczycielka.
-Ja chcę byc seksuologiem!
-O, to bardzo interesujące. A czy wiesz co on robi?
-Rozwiązuje problemy seksualne.
-Czy możesz nam to wyjaśnić?Chyba nie rozumiesz, co to znaczy.
-Oczywiście, że moge. Proszę odpowiedziec na moje  pytanie. Ida trzy kobiety ulicą i mają lody. Jedna z nich liże, druga gryzie, trzecia ssie. Która jest mężatką?
-Myślę... może... ta która ssie - odpowiada nauczycielka.
-Źle! Ta, która ma obrączke. A to, co pani odpowiedziała to jest właśnie problem seksualny.                                       
                                        * * *  * * *

Koniec wykładu z historii starożytnej... Profesor na koncu wykładu: -Czy są jakieś pytania?
Student: - Czy moze pan prof. coś powtórzyć?
Profesor (zaciekawiony): - Od którego momentu?
Student: - Od "dzień dobry"!!!
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej
 
                                        * * *  * * *

Fąfara zwierza się koledze:
- Wiesz, miałem taki okres w życiu, że nie piłem, nie paliłem, nie zadawałem się z kobietami...
- Co było potem ?
- Potem, poszedłem do szkoły !!!

                                           * * *  * * *

Na wydziale prawa student przychodzi na egzamin z logiki i bezczelnie pyta profesora:
- Pan się łapie w tej logice panie Profesorze?
- Oczywiście, co za pytanie.
- To ja mam taką propozycję panie Profesorze. Zadam panu pytanie i jeśli pan nie odpowie stawia mi pan 5, a jeśli pan odpowie wywala mnie pan na zbity pysk.
- Dobrze. Niech pan pyta.
- Co obecnie jest: legalne, ale nie logiczne, co jest logiczne ale nielegalne, a co nie jest ani logiczne ani legalne?
Profesor nie znał odpowiedzi i postawił studentowi 5. Następnie woła swojego najlepszego studenta i pyta go o odpowiedź. Ten mu natychmiast odpowiada:
- Ma pan panie Profesorze 65 lat i jest pan żonaty z 25 letnią kobietą, co jest legalne, ale nie logiczne. Pana żona ma 20 letniego kochanka, co jest logiczne ale nielegalne. Pan stawia kochankowi swojej żony 5 chociaż powinien go pan wywalić na zbity pysk i to nie jest ani logiczne ani legalne...
                                            * * *  * * *

Nauczycielka pierwszej klasy, Pani Magda, miała ciągłe kłopoty z jednym z uczniów. Postanowiła z nim porozmawiać. W trakcie szczerej rozmowy pierwszoklasista Jasiu stwierdził bez ogródek :
 - Jestem za mądry do pierwszej klasy. Moja siostra jest w trzeciej,a ja jestem madrzejszy od niej! Myslę, że też powinienem być w trzeciej klasie!
  Pani Magda miala dosyć. Zabrała Jasia do gabinetu dyrektora. Kiedy Jasiu czekał w sekretariacie, nauczycielka wyjasniła przełozonemu całą sytuację. Nauczyciel powiedział pani Magdzie, że chciałby zrobic chłopcu test, jesli nie odpowie na pytania, bedzie musiał wrócic do pierwszej klasy i nie sprawiać więcej żadnych kłopotów. Nauczycielka sie zgodziła. Proponowane warunki przedstawiono Jasiowi, który przystał na przeprowadzenie testu.
  Dyrektor:- Ile jest 3x3?
  Jasiu:- 9
  Dyro:- Ile jest 6x6?
  Jasiu:- 36
 I tak kolejno Jasiu poprawnie odpowiedział na każde pytanie, które dyrektor, zadając, uznał za właściwe dla poziomu trzecioklasisty. Na koniec testu dyrektor spojrzał na pania Magdę i powiedział:
 - Myslę, że Jasiu może iśc do trzeciej klasy.
 Pani Magda spytała, czy i ona może zadać Jasiowi kilka pytań? Zarówno dyrektor, jak i Jasiu zgodzili sie. No i sie zaczęło.
  Pani Magda spytała: - Co krowa ma cztery, czego ja mam tylko dwa?
  Jasiu, po chwili: - Nogi.
  Pani Magda: - Co Ty masz w spodniach, a ja tego nie mam?
  Jasiu: - Kieszenie.
  Pani Magda: - Co zaczyna się na "K", kończy na "S", jest owłosione, zaokraglone, smakowite i zawiera białawy płyn?
  Jasiu: - Kokos.
  Pani Magda: - Co wchodzi twarde i rózowe, a wychodzi miękkie i klejące?
   Dyro otworzył szeroko oczy, ale zanim zdążył powstrzymac Jasia, uczeń powiedział: - Guma do żucia.
  Pani Magda: - Co robi mężczyzna stojąc, kobieta siedziąc, a pies na trzech nogach? Dyrektor ponownie otworzył szeroko oczy, ale zanim zdążył sie odezwać..
  Jasiu: - Podaje dłoń.
  Pani Magda: - Teraz zadam kilka pytań z serii "Kim jestem?" Dobrze?
  Jasiu: - OK.
  Pani Magda: - Wkładasz we mnie swój drąg. Przywiazujesz mnie. Jest mi mokro wcześniej niz Tobie.
  Jasiu: - Namiot.
  Pani Magda: - Palec wchodzi we mnie. Bawisz sie mną, kiedy sie nudzisz. Drużba zawsze ma mnie pierwszą,
   Dyrektor patrzy niespokojnie i widać, że jest nieco spięty.
  JAsiu: - Obrączka slubna.
  Pani Magda: - Mam różne rozmiary. Gdy nie czuję sie dobrze, kapię. Kiedy mnie dmuchasz, czujesz sie dobrze.
  Jasiu: - Nos.
  Pani Magda: - MAm twardy drążek. Mój szpic zagłębia się. Wchodzę z drżeniem.
  Jasiu: - Strzała.
   Dyrektor odetchnął z ulgą: - Wyślijcie Jasia od razu na studia! Ja sam na ostatnie dziesieć pytań źle odpowiedziałem!
                                                  * * *  * * *

Laboratorium z chemii. Studentka do koleżanki:
- Co robisz?
- Ekstrahuje...
- Naprawdę?? Zrób mi dwa!
                                                  * * *  * * *

Przychodzi pijany student na egzamin z matematyki i pyta się, czy może zdawać jeżeli jest pijany. Egzaminator był litościwy, więc stwierdził, że nie ma sprawy. Na rozgrzewke kazał studentowi narysować sinusoidę. Student podniósł kredę, podszedł do tablicy i narysował piękną sinusoidę. Egzaminator powiedział:
- No widzi Pan, jednak Pan umie.
Na to student:
- Niech Pan poczeka, to dopiero układ współrzędnych 

                                                  * * *  * * *

Wykładowca wchodzi do sali i zaczyna zajęcia mówiąc:
- Dzisiaj prosze Państwa porozmawiamy sobie o kłamstwie, ale najpierw zapytam kto przeczytał moją najnowszą książkę o relacjach międzyludzkich?Wszyscy podnieśli ręce.
- No i właśnie tu mamy przykład zbiorowego kłamstwa. Książke rzeczywiście napisałem ale nie oddałem jeszcze do druku.
 
                                                   * * *  * * *
                             
Idzie dwóch studentów ulicą i widzą kawałek kartki leżącej na chodniku. Jeden się pyta drugiego:
- Co to jest?
A drugi odpowiada:
- Nie wiem, ale kserujemy!
                                                  * * *  * * *

Spotyka Jasio starą nauczycielkę z liceum po latach
- No co u ciebie slychać Jasiu, co porabiasz?
- A wie Pani... chemie wykładam.
- Niemożliwe, a gdzie Jasiu?
- W "Biedronce".

                                                   * * *  * * *

W szkole tylko Jasiu poprawnie napisał słowo sójka. Nauczycielka pierwszy raz chwali Jasia.
- Jasiu, skąd ty to wiedziałeś?
- Bo wymienia się na soja. Tak jak trójka na Troja.

                                                    * * *  * * *

Siedzi sobie Jasio w ławce na lekcji, pstryka długopisem i mówi:
- Wchodzi, wychodzi, wchodzi, wychodzi i niby wszystko okej ale dzieci z tego nie będzie!Podchodzi nauczycielka i pyta: - Co robisz Jasiu?
- No proszę zobaczyć (tu znowu pstryka długopisem): wchodzi, wychodzi, wchodzi, wychodzi i niby wszystko okej ale dzieci z tego nie będzie!
- Ależ Jasiu, o co Ci chodzi, o czym ty mówisz?
- No bo proszę zobaczyć (tu znowu pstryka długopisem): wchodzi, wychodzi, wchodzi, wychodzi i niby wszystko okej ale dzieci z tego nie będzie. (tu rozkręca długopis i wskazując na sprężynę), bo w środku jest spiralka!

                                                   * * *  * * *

Pani poleciła dzieciom napisać wypracowanie na temat "Matka jest tylko jedna". Następnego dnia pani pyta dzieci:
- Aniu??
- Najbardziej kochamy nasza mamę, bo Matka jest tylko jedna..
- Bardzo ładnie..
W końcu przyszła kolej na Jasia, więc czyta:
"Wieczorem, gdy ojciec z matką do stołu zasiedli, krzyknęli na Małgosię by z lodówki przyniosła trzy flaszki wyborowej. Małgosia poszła do lodówki i krzyknęła:
'Matka! Jest tylko jedna!'
                                                       * * *  * * *

Na lekcję chemii pani przyniosła trzy probówki. Do pierwszej probówki wlała alkohol i wrzuciła robaka, do drugiej włożyła tytoń i wrzuciła robaka a do trzeciej probówki wlała czystą wodę i wrzuciła trzeciego robaka.
W pierwszej probówce robak po chwili zdechł, w drugiej tak samo. Tylko ten robak, który pływał w czystej wodzie przeżył.
Pani pyta:
- Jasiu, jaki z tego wniosek?
Jasio odpowiada:
- Kto pije i pali ten nie ma robali.
 
                                                       * * *  * * *
 
Dzieci miały napisać opowiadanie zawierające wątki: religijny, historyczny, miłosny i sensacyjny. Jasio zmieścił się w jednym zdaniu: "O mój Boże! (wątek religijny) - powiedziała hrabina (historyczny). - Jestem w ciąży (miłosny), ale nie wiem z kim! (sensacyjny).


                                                        * * *  * * *
 
Pani zadała dzieciom skonstruowanie pułapki na myszy. Na drugi dzień pani sprawdza prace. Podchodzi do Jasia. Jaś przyniósł deseczkę, w nią wbity gwóźdź i na tym gwoździu serek. Pani pyta jak to działa, no to on na to, że myszka podchodzi, je serek, aż nagle jej gardziołko nabija się na gwóźdź. Pani na to, że to zbyt makabryczne i że musi wymyśleć coś nowego.
Na drugi dzień przynosi Jasiu inną deseczkę i na niej w dwóch miejscach przymocowany serek, a miedzy tymi serkami żyletka.
- Jak to działa? - pyta nauczycielka.
- Myszka podchodzi i zaczyna się zastanawiać, który serek zjeść, patrząc to raz na jeden serek, to dwa na drugi. No i tak długo zastanawia się, i kręci główką, aż szyjka przerżnie się na tej żyletce... - informuje Jasio.
No, ale to znowu było zbyt makabryczne, więc Jasiu miał znowu wymyśleć coś nowego.
Na trzeci dzień przynosi Jasio swój wynalazek. Pani ogląda pułapkę i pyta:
- Jasiu, dlaczego twój projekt to tylko mała deseczka?
- To jest moja pułapka na myszy.
- Więc powiedz, jak działa.
- Ano myszka podchodzi do deseczki, chwyta ją w łapki, wali się nią po głowie i krzyczy: nie ma serka, nie ma serka!!!

                                                   * * *  * * *


Bóg postanowił sprawdzić we wrześniu, co też porabiają studenci. Zesłał więc na ziemię anioła, ten posprawdzał i wraca z raportem:
- Studenci medyka się uczą, studenci uniwereka piją, studenci polibudy piją. Następną kontrolę zrobił w listopadzie:
- Studenci medyka ryją, studenci uniwereka zaczynają się uczyć, studenci polibudy piją. Styczeń:
- Studenci medyka kują, aż huczy, studenci uniwereka ryją, studenci polibudy piją. Początek sesji. Anioł wraca z ziemi i mówi:
Panie Boże, studenci medyka ryją dzień i noc, studenci uniwerka ryją dzień i noc, studenci polibudy się modlą.
A Bóg na to:
- i ci właśnie zdadzą!
                                                    * * *  * * *

Jakimi podobnymi cechami charakteryzują się student i pies?
- Jak im się zadaje pytanie to mają taki mądry wzrok.


                                                    * * *  * * *

Nauczycielka matematyki wchodzi wściekła do klasy (prawie same chłopy) i krzyczy:
- No zobaczymy jak was tu wszystkich pod tablicą przelecę... (pod nosem) pały postawie z góry na dół.
                                                    
                                                   * * *  * * *

Na klasówce z fakultetu matematyczka wymyśla zadania dla każdego z osobna.
Uczeń: -Dlaczego każdy ma inne zadania?
Profesorka: -Dlatego, że mam ubogie życie osobiste i mnóstwo wolnego czasu
na to, żeby wam uprzykrzyć żywot.
                                                    * * *  * * *

Pewien student miał egzamin pisemny. Siedział sobie w ostatnim rzędzie więc mógł spokojnie pisać. W pewnej chwili usłyszał za plecami:
- Pss...! Masz pierwsze?
- Mam.
- To daj! - student przepisał zadanie i podał do tyłu.
Po chwili znów słyszy:
- Pss...! Masz drugie?
- Mam.
- To daj! - student znowu przepisał zadanie i podał do tyłu.
Po kilku minutach zza pleców:
- Pss...! Masz trzecie?
- Mam!
- To daj! - sytuacja się powtórzyła.
Po chwili student słyszy zza pleców cichy, stłumiony głos:
- Zdał Pan, poproszę o indeks.

                                              * * *  * * *
Student zdaje egzamin. W pewnej chwili profesor wskakuje na
biurko. Zdziwiony student pyta:
- Co pan robi?
- Tak lejesz wodę, że boję się, żebym sobie butów nie pomoczył.
                                           
                                               * * *  * * *

- Jasiu, co osiągamy dzięki chemii?
- Przewagę blondynek, pani profesor.

                                              * * *  * * *

Prof. czyta wypracowanie Kowalskiego na głos i komentuje: -"Walentynian I walczył z Zygotami." - To już wtedy była aborcja? 
                                               
                                               * * *  * * *

Jedna studentka pierwszego roku chemii na proseminarium:
- Na co dysocjuje Hg?
- Na H i na g, czyli na wodór i grawitacje. 
 
                                                * * *  * * *                                        

Nazwy soli tworzymy poprzez dodanie końcówki "an" do nazwy kwasu, a nazwę metalu podajemy w dopełniaczu. Cóż, kiedy uczniom czasami zamiast azotan baru wychodzi ... baran azotu Ba(NO3)2 

                                                * * *  * * *

          Nauczycielka przedstawia nowego ucznia w Amerykańskiej klasie: 
- To jest Sakiro Suzuki z Japonii
Lekcja się zaczyna. Nauczycielka mówi: 
- Dobrze, zobaczymy jak sobie radzicie z historia. Kto mi powie czyje to słowa: "Dajcie mi wolność albo śmierć"?
W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Suzuki podnosi rękę i mówi: 
- Patrick henry, 1775 w Filadelfii. 
- Bardzo dobrze Suzuki. A kto powiedział: "Państwo to ludzie, ludzie nie powinni ginąc"?
Znowu Suzuki: 
- Abraham Lincoln, 1863 w Waszyngtonie.
Nauczycielka patrzy na uczniów z wyrzutem:
-Wstydźcie się. Suzuki jest Japończykiem zna amerykańska historie lepiej niż wy!
Nagle słychać czyjś głośny szept: 
- Pocałuj mnie w d.., p..... Japończyku. 
- Kto to powiedział!? - Krzyknęła nauczycielka.
Na to Suzuki podnosi rękę i recytuje: 
- Generał mac Artur, 1942 w Guadalcanal, oraz Li Lacocca, 1982 na walnym zgromadzeniu w Chryslerze. 
- Suzuki to kupa g....! -słychać głośny krzyk sali.
Na co Suzuki:
-Valenino Rossi w Riona Grand Prix Brazili, 2002 roku.
Klasa szaleje nauczycielka mdleje. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi dyrektor: 
- Cholera, takiego burdelu to ja jeszcze nie widziałem.
Suzuki:
-Leszek Miller do wicepremiera Hausnera na posiedzeniu komisji budżetowej w Warszawie w 2003 roku

                                             * * *  * * *

Na Uniwersytecie Jagiellonskim było czterech bardzo dobrych studentów,
radzili sobie świetnie na wszystkich egzaminach i testach. Zbliżał się
egzamin z chemii, miał być w poniedziałek o 8.00.

Studenci byli tak pewni siebie, że przed egzaminem zdecydowali poimprezowac u
kolegów z uniwersytetu w Poznaniu. Było super, ale ostro zapili w weekend i jak
zasneli w niedziele wieczorem,to obudzili się w poniedziałek ok. 12.00.

Na egzamin oczywiście nie zdażyli, ale postanowili zabajerowac profesora.
Tłumaczyli się, że w weekend pojechali do kolegów z uniwersytetu do Poznania,
aby pogłębić wiedzę i wymienić się doświadczenia, niestety w drodze powrotnej,
gdzieś w lasach złapali gume, nie mieli koła zapasowego i bardzo długo czekali na pomoc.
Dlatego niestety wrócili do Krakowa dopiero koło południa. Profesor przemyślał to i mowi:
-OK - możecie przystąpić do egzaminu jutro rano.

Bardzo zadowoleni z siebie studenci pouczyli sie jeszcze trochę wieczorem
i na drugi dzień przyszli na egzamin pewni siebie.

Profesor posadził ich w czterech osobnych pokojach, a asystenci rozdali
pytania.

Cały test był za 100 punktów.

Na pierwszej stronie było zadanie za 5 punktów, które wszyscy rozwiazali
bez wysilku. Na drugiej stronie było tylko jedno pytanie, ale za to za 95 punktów:

"Które koło?"

                                               * * *  * * *

Wychowawca do ucznia klasy 2 F:
- Dlaczego spóźniłeś się na lekcje?
- Przepraszam, ale za późno wyszedłem z domu.
- A dlaczego nie wyszedłeś wcześniej?
- Bo już było za późno, żebym wcześniej wyszedł.

                                                 * * *  * * *
Profesor Miodek miał wykład na uniwersytecie. W trakcie wykładu jeden ze studentów przerywa i pyta profesora:
 - Panie profesorze, czy forma "porachuje" jest poprawna?
Profesor po namysle :
 - Tak, ale czy nie lepiej powiedzieć "już czas, panowie"?

                                                * * *  * * *

Ojciec do swego syna licealisty:
 - Synu, widzę, że ostatnio jesteś smutny.
 - No tak tato, mam pare problemów...
 - Pewnie w szkole?
 - Nie, to nie to...
 - No, smiało chłopcze. Porozmawiajmy jak ojciec z synem.
 - Cóż, obawiam sie, że musimy porozmawiać jak ojciec z ojcem...


                                        

Copyright © 2006 Klasa 3 LB